Nadszedł kolejny dzień, w którym
reprezentacja Polski miała się ponownie zmierzyć z zawodnikami Tillie. Tym
razem szansę miała otrzymać młodsza część ekipy. Kozub od rana latał w
skowronkach, a gdy jego czekoladowe tęczówki musnęły sylwetkę brunetki jego
skrzydła jeszcze bardziej się rozwinęły. Wparował do stołówki i posłał szeroki
uśmiech swoim przyjaciołom, udając się po talerz. Nałożył na niego sporą ilość
sałaty i sięgnął po grzanki oraz przygotował sobie kawę. Gdy miał już usadowić
się obok swoich kumpli przed jego oczami znalazła się twarz przyjmującego
Resovii, a także jego dobrego znajomego.
-Cześć Tibo.- odparł, posyłając
mu delikatny uśmiech.-Gotowy na ściąganie dupy z parkietu? Dzisiaj to ja będę
dyktował karty.
-Witaj wilczku.-zachichotał
Rossard.- Ładnie twoi dali popalić biednemu Le Goff.-pokręcił z niedowierzaniem
głową.
-O czym ty mówisz?-uniósł pytająco
brew brunet.
-To ty nie wiesz?! Kurwa! Oni są
lepsi niż myślałem!
-Nie wiem, ale zaraz się
dowiem.-mruknął pod nosem, posyłając groźne spojrzenie w kierunku swojego
ulubionego stolika.- Dzięki za info, żabko.-poklepał go po ramieniu, lekceważąc
jego oburzenie na ostatnie słowo jakie padło z jego ust.
Zameldował się na krześle
pomiędzy Kochanowskim a Masłowskim i z impetem uderzył naczyniem o stół,
przywołując na siebie niezrozumiałe spojrzenia chłopaków. Masłowski zaprzestał
konsumowania kanapki i z otwartą buzią wpatrywał się w niego, a Szalupa unosił
pytająco brew, prezentując wyraz twarzy pokoju „ co znowu?”. Brunet prychnął pod
nosem i zabrałeś się za spożywanie posiłku. Czuł na sobie ten pytający wzrok swoich
towarzyszy, jednak postanowił najpierw w spokoju pochłonąć śniadanie, a potem
się z nimi rozliczyć. Jego cudowny humor
zniknął jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, choć jeszcze nie miał
pojęcia czy mocno zawinili.
-Powiesz w końcu o co chodzi czy
będziesz się fochał jak Fornal, kiedy mu laska z chałupy wyjebała jak jej kazał
obiad gotować?- mruknął Kochanowski.
-Co ty biadolisz?!- fuknął
Tytus.- Ja nikomu obiadu nie kazałem gotować. Kochanczak, idź sobie odśwież
mózg na dworze.
-Ty powinieneś całe życie
zrestartować w takim razie.- rzucił Kwolek.
-Co odjebaliście z Le Goffem?-
rozgrywający zmierzył ich surowym spojrzeniem.
Masłowski wywrócił oczami,
machając zrezygnowany dłonią i sugerując, że to nie jest warte rozmowy. Łukasz
jednak przybrał poważny wyraz twarzy, a wtedy to właśnie rzeszowianin
zdecydował się wytłumaczyć całe zajście z Francuzem przyjacielowi. Brunet uderzył
się z otwartej dłoni w czoło i wypuścił powietrze ze świstem, sycząc przez
zaciśnięte zęby:
-Czy wy zawsze musicie się
wpierdalać w nieswoje sprawy?! Poradziłbym sobie z nim.
-Nie, jesteś za miły.-stwierdził
pewnie Szalupuk.
-Może nie dla nas, ale
zdecydowanie zgadzam się z Szalupą.-poparł blondyna Masłowski.
***
Parsknął głośnym śmiechem na
widok wjeżdżającego z buta w trybuny Fornala, który stracił równowagę i upadł
na jedną z ławek. Tytus uniósł dłoń w geście zasygnalizowania, że nic mu nie
jest, a dla pewności wykrzyknął te słowa, co wywołało salwy śmiechu niosące się
echem po obiekcie. Po chwili powrócił na boisko i kontynuował grę, którą Uksi
świetnie dyrygował. Spojrzał z wyższością na Le Goffa, kiedy jego solidny flot
zakończył swój lot tuż przed sylwetką środkowego, zapisując ostatni punkt
czwartej partii na konto Polaków. Usatysfakcjonowany uśmiechnął się szeroko,
kiedy chłopaki potargali jego włosy. Zgodnie z nakazem trenera pośpiesznie się
odświeżył i oczekiwał wraz z pozostałymi na wyrok odnośnie ekipy jaka uda się
na tegoroczną Ligę Narodów, choć gdzieś
w podświadomości czuł, że nie otrzyma szansy to kiełkowała w nim iskierka
nadziei.
-Łukasz, Mateusz… Dziękuję wam za
poświęcenie na treningach oraz świetną atmosferę w drużynie, ale muszę was
odrzucić chłopcy. Mam nadzieję, że zobaczymy się w przyszłości! –wypowiedział się
Vital, posyłając siatkarzom pełen ciepła uśmiech.
-Pewnie jak trener będzie
prowadził rywala, bo wątpię, że się dokopie do kadry w tak krótkim czasie. –zaśmiał
się Masłowski.
-Dziękujemy za zaszczyt bycia
tu.- odezwał się rozgrywający.-Jesteś wielki minichu Vitalu!
Po wyściskaniu starszych jak i
będących w tym samym wieku kolegów opuścili szatnię, spoglądając na siebie
wymownie. Uśmiechnęli się pod nosem i objęli ramieniem, stwierdzając, że to
była fantastyczna przygoda. Przechodząc obok recepcji Łukasz jednak
przystanął. Gabriela wyczuwała na sobie jego intensywne spojrzenie i zadarła
głowę, napotykając się na jego przepełnione ciepłem tęczówki. Libero
momentalnie odczytał co się święci i pozostawił ową dwójkę w samotności.
-Zależy mi na tobie, Gabi i po
mimo, że już opuszczam ośrodek to mam nadzieję, że nasza relacja
przetrwa.-szepnął, badając głębie jej stalowych tęczówek.
-Mi na tobie też,
Łuki.-pogładziła dłonią jego policzek.
Nim się zorientowali, a ich wargi
zetknęły się ze sobą. Ich języki odnalazły wspólny, równomierny rytm, a w
ciałach obojgu płynęła żywa adrenalina, fala szczęścia, ale jakże smutku z
powodu rozstania na długi czas.
~
Hello! ^^
Przepraszamy za opóźnienia na linii, ale mistrzostwa, praca w domu i inne sprawy się na siebie nałożyły i jakoś tak wyszło :/ Trochę też się rozleniwiłam i wena gdzieś częściowo uciekła, bo pomysły są, ale jak je fajnie ująć w wykonanie czy słowa to trochę gorzej :/ Także wybaczcie to wyżej, bo szału nie ma, ale starałam się naprawdę :3 Nie wiem jak bd z publikacjami na Bartkach, bo Puchar Świata, odsypianie i te sprawy, ale może jakoś się uda opublikować planowo lub z niewielkim opóźnieniem :D Całuję i do zobaczenia na Bartkach! :*